WAMPIR O AKADEMICKIEJ KRWII SWOJEJ Odwiedził mnie niegdyś człowiek o krwii skażonej akademicką trucizną, i poprosił o lustro, przed którym zasiadł sam. Wydłużając kły swoje, wampirzym darem, począł ssać krew z żył swoich, i pluć, i pluć, i pluć. W lustrze widział tylko siebie. Wyszedł z domu mego człowiek o krwii nieskażonej akademicką trucizną, a ja - dbając o podłogę domu mego - zacząłem lizać, i lizać, i lizać krew z podłogi mojej, by później zwymiotować trzy razy, odzyskując w końcu balans i równowagę, których wrodzoność duszy mojej pragnie od ósmego dnia przed mym poczęciem. Nadzieje mam, i widzę okiem możliwej przyszłości, że ów był-wampir - człek odrodzony - odnalazł certyfikat akademickości, i podarł go na sto fragmentów, by odjąć umysłowi swemu kajdany, intuicji przepaskę na oczy, i duszy zakazańczość istnienia. Wolność. Wolność. Wolność ponad wszystko! Alleluja! Alleluja! Alleluja! Amen.